>w sumie to nie wiedziałam jak zatytułować ten wpis…
jakiś czas temu zniknęłam na krótki czas z bloga – miałam kiepski nastrój, byłam nerwowa, trochę się rozczarowałam, zgłupiałam… nie ważne, już jest dobrze i będzie coraz lepiej; widocznie czasem trzeba sobie zrobić przerwę żeby móc spojrzeć z dystansem na pewne zdarzenia.
Dziękuję Wam za miłe słowa przesyłane w komentarzach, mailach, sms-ach :*
ale… jedna osoba po prostu… no cóż rozłożyła mnie na łopatki, poczułam po prostu, nie wiem… po prostu robiło mi się tak miło, ciepło; zaskoczyła mnie szczerość i cudowna bezpośredniość; hmmm… piszę o wspaniałym prezencie, który dostałam od Ki :*
ofiarowała mi jedną ze swoich piękniejszych kart; mistrzostwo wykonania mnie przerosło, po otwarciu przesyłki zamilkłam z uśmiechem na ustach. Jestem totalnie zaskoczona i nie wiem co powiedzieć (napisać), może po prostu – dziękuję…
a ten mały obrazek, który zawiera słowa serce pokrzepiające mnie powalił na kolana 🙂 noszę go ze sobą w portfelu…
a tego przesłodkiego cudaka wraz z soczystymi miniaturowymi owockami dostałam od Patryshy :* w ramach wymiany zawieszek do kluczy, którą zorganizowałyśmy sobie na art-piaskownicy;
a ja swojego potwora robiłam dla… Ki 🙂 mój kot (tak właśnie, to jest kot) wygląda na tle reszty prac istnie demonicznie 🙂 niczym mały diabełek. Pomysł na jego formę jest zaczerpnięty z jednego ze zdjęć zamieszczonych na blogu Uli, jak znajdę to wkleję tu 🙂