Dzisiaj obiecany, drugi album warsztatowy. Zajęcia prowadziła Karine, której wcześniej nie znałam zbyt dobrze; dopiero w Montpellier dowiedziałam się jak długo już scrapuje i jak wiele potrafi! Zachwyciła mnie jej umiejętność konstruowania albumów, dodawania różnych zakładek, skrytek… to było dla mnie niesamowite; dla mnie debila albumowego i kompletnego kretyna konstrukcyjnego 🙂 moja wyobraźnia tego nie ogarnia.
Pod opieką Karine skomponowałam cały album na wzór jej pracy; wycięłam wszystkie karty i przywiozłam wszystko do Polski. Cały wczorajszy dzień uzupełniałam go zdjęciami zrobionymi w Paryżu mojej najukochańszej „siostrzenicy”, czyli kochanemu Barbarsonowi – miniaturce mojej Katrin.
Wiem okładka nie wygląda zachęcająco 🙂 ale zapowiada prawie wszystko to co można znaleźć w środku… czyli ostre kontrasty, różnorodność intensywnych kolorów, kształt gwiadek… a co tam robi ten pies? 🙂 otóż spinacz-pies jest jedynie zaznaczeniem obecności Ralfa – psa bohaterów tego albumu, którego na żadnym zdjęciu wewnątrz nie ma, a jest on bardzo ważnym członkiem ten uroczej rodziny.
******************************************************************
No dobra, to już koniec… znów było wiele stron, wiem 🙂 Artystycznie jest mi bliżej do poprzedniego albumu, szczególnie ze względu na stonowaną kolorystykę, określoną gamę walorów… ale ten niesie ze sobą energię, którą Baśka emanuje i myślę że do niej pasuje. W każdym bądź razie – było to interesujące doświadczenie, a wiadomo że takich nigdy nie jest zbyt wiele.
Teraz kiedy odrobiłam już pracę domową z Montpellier mam nadzieję wrócić do layoutów, „moich”… tylko z mobilizacją nie jest najlepiej. Trzymajcie kciuki i do… no myślę że w tym tygodniu jeszcze się odezwę.