Archive for Listopad, 2010

27/11/2010

>polaroid – dzień pierwszy

>

Wczorajszy słoneczny dzień uznała za znak 🙂 stwierdziłam że może to być ostatni dzień kiedy mogę wypróbować moją nową zabawkę – polaroida SX 70 model 1000 supercolor (w drodze jest już klasyka SX70 – polaroidowa lustrzanka). Filmy grzecznie od tygodnia leżały w lodówce… postanowiłam zadziałać, przełamać pierwsze lody i paniczny strach przed tym że aparat może nie zadziałać (no bo ustrojstwo z lat 60-tych, pewnie przynajmniej od dwudziestu lat nieużywane… Wsadziłam kasetę i… gloooooria!!!!!!!!!!!! Działa! 🙂

Przyszedł czas na pierwsze zdjęcie – o matko jakie temu towarzyszyły emocje!!! Czy wyjdzie, czy się nie prześwietli, czy zdążę odpowiednio szybko schować zdjęcie przed światłem… Przyznaję się, poszłam na łatwiznę – jako modela zatrudniłam mojego Michała – jeśli chodzi o zdjęcia to chodzący samograj 🙂 opłaciło się, jestem zadowolona z efektu (chociaż mam wrażenie że coś z tym filmem jednak jest nie tak, ale…)

Zdjęcie się trochę nie dowołało, odrobinę prześwietliło, ale efekt mnie pozytywnie zaskoczył. Niestety potem było już tylko gorzej… zachęcona ciekawym efektem poprosiłam Michała żeby teraz on zrobił mi portret; hmmm… odkryłam że robię lepsze kadry na ślepo niż mój mąż patrząc przez wizjer – no cóż. Potem kolejne niepowodzenie – misio niestety nie docisnął do końca migawki (wybrałam jego bo ma dłuższe ręce, a chciałam żebyśmy mieli wspólne zdjęcie), no i NIC nie wyszło hahahah nie tylko na zdjeciu nic nie wyszło, ale nie wyszło samo zdjęcie z aparatu! w ruch poszły cęgi – podejrzewam że wyglądałam w tym momencie komicznie przeklinając pod nosem i siłując się 🙂 ale postanowiłam że to „ujęcie” nie pójdzie na marne i stworzyłam DZIEŁO zatytułowane: sometimes it’s really impossible
Zdeterminowana potrzebą rodzinnego portretu namówiłam M. na kolejne ujęcie – tym razem misio docisnął migawkę, jednak w tym samym czasie przesunął cały aparat o jakieś 5-10cm w prawo hahahhahahaha i chyba dobrze że nie widać do końca naszych radosnych min hahahhhahhaha – było bosko!

Pierwsze polaroidowe doświadczenia (nie licząc tych z dzieciństwa) mam już za sobą. W podsumowaniu stwierdzam iż pasja jest kosztowa aczkolwiek emocjonująca, podnoszaca adrenalinę co w efekcie czyni ją godną swojej ceny.
Zainspirowana wczorajszymi doświadczeniami i otaczającymi mnie przedmiotami z miejsca postanowiłam zrealizować foto na wyzwanie fotoLiftowe na art-piaskownicy, któremu tym razem przewodniczy Antilight. Już dziś wieczorem na blogu będziecie mogli zapoznać się z tematem i zasadami. Na zachętę wrzucam moją pracę:
Nie jestem do końca zadowolona z mojej realizacji, ale po wczorajszych przeżyciach jedynie na tyle było mnie stać, mam nadzieję że Wasze prace będą znacznie ciekawsze.
A na koniec jeszcze chciałabym wspomnieć, że dzisiaj na Szwedzkim blogu wyzwaniowym Swe Scrapbook dziewczyny liftują mojego starego scrapa, którego robiłam dla Nuli, ze zdjęciem jej Kubka – zapraszam Was do oglądania ich prac (mnie osobiście najbardziej spodobała się praca Terese, która zaskoczyła mnie mnie swoją wersją C&S tego scrapa).
Cudnego weekendu życzę Wam wszystkim i dziękuję za wszystkie komentarze – aż chce siępisać więcej i częściej :***
25/11/2010

>chyba już można…

>

No dobra, mus to mus… Spadł dzisiaj pierwszy śnieg, dziś jest pierwszy dzień kiedy założyłam zimowy płaszcz i skórzane rękawiczki i może to wszystko mnie natchnęło aby rozpocząć świąteczne porządki w mieszkaniu 🙂 ano taaaaaaaaak… umyłam wszystkie drzwi, wyprałam pokrycie kanapy, zasłony (jutro w kolejności czekają pokrycia foteli), wysprzątałam „salonowe” regały ze wszystkim :), zaczęłam pomalutku wyciągać czerwone, świąteczne dodatki, doniczki, świeczniki; na stole tuż obok mnie pachnie jedna – jabłkowo-cynamonowa 🙂 jest fajnie.
Także oficjalnie rozpoczynam „moje” święta 🙂 w związku z tym dzisiaj na blogu kilka kraftowo-bożonarodzeniowych gadżetów, które powstały już miesiąc temu ze świątecznego kitu I {lowe} SCRAP:

reniferowy zakupownik świąteczny

prezentowe tagi

klimatyczne opakowanie DIY

świąteczne koperty i folder-opakowanie na CD ze zdjęciami z zeszłej Wigilii

to jest chyba karta C&S – ale jeszcze nie jestem pewna 🙂
Mam nadzieję że udało mi się obudzić w Was ducha świąt, delikatnie chociaż… tak tyci tyci 🙂 prawdziwe szaleństwo zacznie się po wtorku – zawieszę gwiazdkową kurtynę w oknie, wyję aniołki, śniezne kule, mikołaje, latarenki – taaaaaaak moje maleńkie mieszkanie w grudniu zamienia się w magazyn św. Mikołaja. Pachnącego korzennie na sposobów milion wieczoru Wam życzę :*
23/11/2010

>odliczanie

>

Począwszy od dzisiejszego dnia rozpoczynam wielkie odliczanie do moich urodzin. Przede mną jeszcze cały tydzień (tak, tak urodziłam się w „Andrzejki”), ale pierwsze prezenty już się pojawiły…

Razem z nimi rozpoczęła się moja ‚mission impossible’

to straszne ale koszt jednego zdjęcia mnie tak paraliżuje że nie mogę się odważyć na zrobienie tego pierwszego 🙂 Prawdopodobnie, znając mnie, ta akcja pochłonie mnie bez reszty… już szturmuję internet w poszukiwanie wielkiego formatu! Tak wciągnęło mnie na dobre; obiecuję że podzielę się z Wami moimi pola-początkami. Pstryk, pstryk, pstryk… jak kostki domina będą leciały foty hahhhaha:

Zobaczcie jak fantastyczne, malarskie efekty można uzyskać na nowych filmach polaroida, jestem totalnie zakochana w tym przedsięwzięciu!–>  PX – impossible project.
Na liście prezentowej czekają kolejne filmy, nowe wyzwania… aby tylko się odważyć! Ale warunki takie niesprzyjające – pogoda fatalna, zbyt zimno, zbyt mokro; w mieszkaniu z kolei zbyt ciemno… ale obiecuję sobie codziennie rano że DZIŚ będzie TEN dzień 🙂 Teraz jeszcze to paskudne choróbsko – przysięgam boję się kaszlnąć tak bardzo jestem obolała, tragedia! Niecierpię przedszkolnych wirusów, mogą wykończyć – na szczęście moje dziecko doskonale sobie z nimi radzi.
Natchniona urodzinową listą Elsie ’28 before 29′ postanowiłam stworzyć swoją listę „zadań” na najbliższy rok, czyli moje ‚365 before 30’ (dokładnie to 372 dni do trzydziestki, ale ten najbliższy tydzień chyba sobie daruję – wykuruje się):
nie wiem czy się doczytacie 🙂 hahahahaha

Chyba mnie natchło 🙂 szczególnie punkt 7 i chyba… wezmę się do roboty 🙂

22/11/2010

>dla przypomnienia

>

Post pisany przede wszystkim dla przypomnienia – JESTEM, ale dużo pracy mam 🙂 taaaaaaaaaaaaak trafiło również na mnie, bardzo wypełniona mam tę końcówkę roku. Przede mną nowe wyzwania, nowe zobowiązania – dzieje się. O moich postępach, sukcesach i porażkach będę Wam pisała na bieżąco, obiecuję.
Na początek chciałabym Wam wszystkim podziękować za gratulacje, za te wszystkie cudowne maile, za wiadomości na gg i sms-y 🙂 jesteście kochani!!!
Dzisiejszy wpis będzie czysto fotograficzny. Na art-piaskownicy nowe wyzwanie, nowa edycji fotogry – ŚWIATŁA – tak, to jest dopiero zabawa! Szkoda że tak trudno upolować coś ciekawego na świeżym powietrzu, bo słońca za oknem coraz mniej, ale mimo wszystko liczę na to że komuś się uda. Ja  – głównie z powodu choroby – byłam zmuszona siedzieć ostatnio w domu, w związku z czym realizowałam wyzwanie w domu. Wyszło bożonarodzeniowo, a co 🙂 Oto mój serduchowy bokeh:
no nie mogę się zdecydować, uwielbiam moją latarenkę…

Zapraszam Was w imieniu Flory do udziału w fotogrze i do obejrzenia wszystkich naszych piaskownicowych świetlanych zdjęć. Miłego, przytulnego wieczoru życzę :*
17/11/2010

>jestem "pąsowa"

>

Jestem pąsowa, a to za sprawą kilku rzeczy (bajdełej – uwielbiam to archaiczne słowo). Pierwszy powód to to, że byłam dzisiaj u kosmetyczki, ponieważ moja Mama w ramach prezentu urodzinowego postanowiła mi zafundować mikrodermabrazję – w związku z czym moja delikatna skóra została dziś zmasakrowana i pąsy nie schodzą mi z twarzy 🙂
Drugi powód – uwaga będę się chwalić – to fakt, iż dzisiaj wyszedł najnowszy numer francuskiego magazynu {entreARTistes}magazine, w którym to znajduje się obszerny wywiad ze mną jako scraperką numeru 🙂 jestem niezwykle dumna i nieskromnie zgarniam wszelkie komplementy napływające do mnie z całej Europy – taaaaaaaaaaaaaak… masakra – rosne, rosnę! (kiedy gazeta do mnie dotrze postaram się zrobić zdjęcia artykułu i zamieścić na blogu):

Trzeciego powodu nie ma 🙂 hahahah te dwa wystarczająco mnie zaczerwieniają. Chciałabym Wam dzisiaj pokazać jeszcze kilka craftowych rzeczy które ostatnio powstały w mojej pseudo pracowni.
Na art-piaskownicy zostałam zamieszczona nowa edycja cardliftu którą prowadzę, Bazą tej edycji jest cudowna praca Jaszki –> zapoznajcie się z wyzwaniem i koniecznie weźcie w nim udział!!! W ramach tej zabawy wykonałam aż trzy prace (tak mnie natchło). Pierwsza to praca craftowa – folder na stare, rodzinne zdjęcia, które od dłuższego czasu leżały bezsensownie w pudełku. Pozbierałam te, których nie można było dopasować tematycznie do żadnej grupy i rozdzieliłam na „portrety” poszczególnych członków mojej rodziny. To dopiero początek mojego katalogowania, ale sprawdził się i na pewno powstanie więcej takich katalogów.

Zdjęcia są poskładane do małych torebek, a torebki zawiązane, aby małe zdjęcia nie wypadły:

a lifty kartki służą jako zakładki do folderu 🙂

Potem powstały jeszcze dwie tradycyjne karty. Jedna w całości malowana, na urodziny mojej Katrin, a druga z wycinanymi stworkami dla mojego 6-cio letniego bratanka Jeremiego 🙂

Dziękuję Wam bardzo za wczorajsze komentarze, chciałabym żebyście pisały częściej – ja też chce Was poznać, poczytać, pooglądać Wasze prace!!! Wczoraj na stronie odnotowałam prawie 500 wejść! :))))
16/11/2010

>Hej, uśmiech na twarzy zawsze miej!

>

To moje życiowe motto podarowane mi przez kochanego przyjaciela 🙂 w takie dni jak dzisiejszy afirmuję je od samego rana… poza tym stosuję różne inne humorystyczne „dopalacze”: głupie zdjęcia optymistyczne piosenki. Dzisiaj postanowiłam się z Wami podzielić częścią z nich.
Tekst pozytywnej afirmacji już mamy, kolej na kretyńskie zdjęcie:
Dodam iż foto nie musi być koniecznie ulubione 🙂 To spełnia rolę dopalacza ze względu na swoją „marnotę” – wyglądam na nim jak ufo, dodatkowo pamiętam doskonale jak tego dnia było zabawnie i ile się działo i co najważniejsze kompletnie NIE pamiętam dlaczego jestem taka mokra (dochodzą mnie różne słuchy, ale ponieważ impreza od rana było mocno zakrapiana, każdy ma inną wersję i żadnej nie można ufać). Zdjęcie było robione jakieś… 5/6 lat temu? w każdym razie bardzo dawno i do dzisiaj bawi. (Nula zasze chciałaś je skomentować na FB teraz masz okazję).
Kolejną dawką optymizmu jest dawka „uśmiechniętej” muzyki. Dwóch mężczyzn, niekoniecznie przystojnych, a już na pewno nie w moim typie, śpiewających, w centrum wielkiego, amerykańskiego miasta, co ważne – muzyków tworzących przepiękne, moje ukochane harmonie (zaraz po latynoamerykańskich bossanovach i jazzowaniu Ewy Bem);

młodszy to James Morrison:

i starszy – Robin Thicke:

Do tej dwójki spokojnie mógłby dołączyć jeszcze Maroon5 ale… dwie dawki na takie bezdeszczowe chmury wystarczą 🙂 Jeśli ktoś z Was lubi takie klimaty to polecam przeglądanie YouTube w poszukiwaniu innych ich utworów – wszystkie, wszystkie tak cudnie pozytywnie harmonizują i aż się śpiewać chce na całe gardło 🙂
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze – one również pozytywnie mnie nastrajają, każdego dnia, uwielbiam Was 🙂 Dziękuję też za śnieżynkowe inspiracje i proszę o więcej!!! Szczególnie w kwestii tych strojów dla 3/4 latków. I piszcie, piszcie, piszcie prosze, zostawiajcie po sobie choć mały ślad… codziennie odwiedza mnie średnio 300 osób, a jakoś nie macie nic do powiedzenia… nie wierzę 🙂 Ujawniajcie się pomimo braku jakiegokolwiek candy hahaah, buziole! :*****
15/11/2010

>dawno, dawno temu…

>

Dawno temu w lipcu… taaaak to było już kilka miesięcy temu, uszyłam obrazek dla pewnej młodej panny Anny, miłośniczki scrapowania i craftowania wszelakiego – córki kochanej Timbouctou. Uszyłam, oprawiłam i pospiesznie zapakowałam do koperty bąbelkowej, zaadresowałam i wręczyłam mojemu ukochanemu mężowi, coby jadąc do miasta (bo wiadomo – latem mieszkam w lesie) wpadł na pocztę i wysłał przesyłkę. 
Mimo upływu czasu nie dostawałam informacji od Tim że obrazek dotarł, aż w końcu całkowicie o nim zapomniałam. W ubiegłym tygodniu, kiedy sprzątaliśmy z Michałem samochód znalazłam…
… tak! znalazłam w bagażniku wymiętoloną kopertę zaadresowaną do Tim 🙂 usłyszałam tylko „zawieruszyło się i zapomniałem” :)))) no mojej twarzy pojawił się tylko nerwowy uśmiech. Natychmiast postanowiłam naprawić szkodę i pobiegłam na pocztę – dzisiaj Tim dała znać że otrzymała paczkę. Jej zaskoczenie było prawdopodobnie również silne jak moje podczas generalnych porządków bagażnika. A tutaj zdjęcia owej zguby, robione jeszcze na działce:

A teraz zwracam się z mega uprzejma prośbą do Was – zostałam wydelegowana do wykonania ozdób, wystroju zimowego sali w przedszkolu mojego Jasia – błagam o inspiracje! Szukam prostych, tanich rzeczy: śnieżynek, girland, kul śnieżnych… i teraz jeszcze gorsze – kostiumów DIY śnieżynek dla dziewczynek i chłopców. Błagam pomóżcie – gdzie mogę znaleźć tutoriale, zdjęcia… żeby nie skończyło się na tym że chłopcy będą łazić w białych rajtach z wciągniętymi koszulkami z gwiazdką na czole – jak to było w czasach kiedy ja chodziłam do przedszkola i siadałam na kolanach dziadka mroza 🙂
I na koniec jeszcze obrazek w zbliżeniu. Prawdopodobnie w jego wykonaniu czymś się inspirowałam, bo nie wpadłabym sama na takie dziwolongi, ale kompletnie nie pamiętam co to mogło być :/

14/11/2010

>SUN

>

Kilkanaście razy wpisywałam dzisiaj temat tego posta i zaraz go kasowałam… stanęło na SUN – tak mi w duszy dzisiaj gra, bo przecież…
dzisiaj było tak pięknie!!!!!
Absolutnie zachwycającą niespodziankę sprawiła nam ta niedziela. No bo czy tak wygląda zwykle listopadowe niebo?!

Te błękity i cyjany to miód na moje serce, szczególnie po tym koszmarnie deszczowym tygodniu… Dzisiaj rozkoszowałam się ciszą i spokojem opalając się na polu, za lasem, sama…   „błogość” to słowo klucz do zrozumienia mojego zachwytu nad dzisiejszym dniem 🙂
Oczywiście wokół przede wszystkim wszelkie odcienie beży i brązów – wiadomo, znienawidzonych przeze mnie od zawsze… ale w blasku słońca są do zniesienia (szczególnie jak można wychwycić gdzieś ciepłe szarości i błękit nieba)
Po przedpołudniowym odpoczynku wybrałam się z Jasiem za sprawą mojej przyjaciółki „od dziecka” – czyli mamy Mai, która urodziła się tego samego dnia co mój Jaś – do nijakiego Jupi Parku – byłyśmy tam ponad dwie godziny i był pełen czad 🙂 trampoliny, zjeżdżalnie, piłki, piłeczki, samochody, kłady, domki… wszystko, a przede wszystkim mega hałas 🙂 Ale po powrocie dziecko zdołało jedynie założyć pidżamę i paść.
A Wam jak minął weekend? Mam nadzieję że nie wszyscy teraz oglądają taniec z gwiazdami? 🙂 ahhahaha
pa pa!
12/11/2010

>jesienne pastele i prezentowe inspiracje

>

Prawie cały wczorajszy i dzisiejszy dzień poświęciłam na zmodernizowanie i uporządkowanie mojego bloga – mam nadzieję że będzie on teraz dla Was bardziej ‚przyjazny’, łatwiejszy w obsłudze i atrakcyjniejszy. Wzbiłam się na wyżyny moich możliwości informatycznych i zaserwowałam sobie dwa gifowe banerki (w prawej kolumnie pod banerem art-piaskownicy), które można sobie pobrać i wkleić do siebie na bloga 🙂
Jeśli chodzi o scrapowe rzeczy, to odnalazłam przez przypadek kilka prac, których tutaj na b loga zapomniałam wkleić – acha ten mój brak systematyczności… 
Już jakiś czas temu na piaskownicowym blogu Kasia – Katasiaczek zaproponowała kilka mega dziewczęcych kolorów do obróbki i oto co zrealizowałam w ramach tego wyzania; 
Jako pierwsze prezentuję prezentowe opakowanie książki, którą podarowałam mojej mamie na urodziny – książka dawno przeczytana a „karta” z frontu zdobi maminą toaletkę 🙂 
Jako bonus powstała jeszcze „dziewczyńska” karta – jeszcze jej nikomu nie podarowałam, czeka na odpowiednią okazję…

A na deser coś bożonarodzeniowego… Faktem jest że świąt jeszcze nie czuję, bardziej żyję minionym latem i trwającą jesienią niż czekam na pierwszą gwiazdkę, ale jeśli chodzi o świąteczne podarunki to lubię mieć już wszystko przygotowane, zaplanowane a najlepiej kupione do końca listopada… nie ma dla mnie nic gorszego niż przepychanie się w galeriach, marketach i innych molochach w szale świątecznych zakupów – nie mogę się wtedy skupić i każdy z zakupionych prezentów wydaje mi się nie taki jaki powinien być. W związku z tym krążę po sieci w poszukiwaniu prezentowych inspiracji, jedna z propozycji chciałabym się z Wami podzielić – miłego oglądania i udanego weekendu!

11/11/2010

>coś tam się w głowie kotłuje…

>

Coś dzwoni, puka, coś się obraca, fika koziołki w tej mojej głowie czasem… jak już coś wykombinuję to koniec… jak się uprę to nie ma zmiłuj… Kiedy w głowie układa mi się jakiś scenariusz nie ma mowy żeby go nie zrealizować.
Zainspirowana taką właśnie chwilą „namalowałam” i wykleiłam wyzwaniową mapkę zaprojektowaną przez Ki dla art-piaskownicy. Wczoraj minął termin nadsyłania prac, a już jutro na piaskownicowym blogu będzie można podziwiać wygrane prace i nasze, załogowe realizacje.

Something lovely that bloomed in her beautiful mind… mniej ‚lovely’ i zdecydowanie mniej ‚beautiful’ są kolory, które miały być inne 🙂  a wyszły jakie wyszły – tak to jest jak się nie pracuje przy dziennym świetle (hahahaha TAK MIAŁO BYĆ!).
Dzisiejszy dzień nie był zbytnio udany, ale poranek zapowiadał się obiecująco. Wsadziłam Jasia w samochód i pojechaliśmy do naszych ukochanych Grotnik, poszliśmy na mega długi spacer daleko do lasu (mam nadzieję że nie przesadziłam i ze wyprawa nie skończy się katarem). Tam o każdej porze roku jest pięknie…
P.S. Pokochałam nowa wersję edytowania postów w bloggerze 🙂 Udanego długiego weekendu ewribadi !!!